Perła Morza Egejskiego, wyspa zakochanych, miejsce słynące z fenomenalnych wschodów i zachodów słońca.
Urzeka od pierwszego wejrzenia i na długo pozostaje w pamięci.
Santorini. Czy to prawdziwy raj na ziemi?
**
Nasz dzień rozpoczął się jeszcze przed świtem - pobudka o 4.00 rano to dla sowy takiej jak ja dosyć spore wyzwanie.
Od przeprawy promowej dzieliło nas niemal półtorej godziny jazdy samochodem. Wyruszyliśmy na wschód drogą prowadzącą wzdłuż wybrzeża. Towarzyszyło nam budzące się słońce i rześkie, poranne powietrze przepełnione morską bryzą. Nim wybiła 7.00 rozkoszowaliśmy się aromatyczną, świeżo mieloną kawą w porcie w Rethymno. Zakupiliśmy bilety i udaliśmy się prosto w stronę promu.
Zanim dobiliśmy do portu na Santorynie upłynęły kolejne trzy godziny... Podróż była długa i wyczerpująca, ale nagroda w postaci zapierających dech w piersiach widoków była absolutnie warta takiego wysiłku!
**
W związku z szalejącą pandemią Santorini przez długi czas było całkowicie zamknięte dla turystów. Przylatując na Kretę nie wiedzieliśmy jeszcze, czy uda nam się dotrzeć na tę uchodzącą za najpiękniejszą z greckich wysp.
Szczęśliwie wszystko poszło zgodnie z planem!
Odwiedziliśmy stolicę wyspy, Firę oraz wizytówkę Santorini - miasteczko Oia, słynące z niebieskich kopuł
i śnieżnobiałych domów. Żar lał się z nieba, dlatego pozwoliliśmy sobie na chwilę odpoczynku w lokalnej kawiarni. Jednym z naszych największych greckich odkryć kulinarnych było freddo cappucino, które namiętnie pijaliśmy
w trakcie naszej podróży. Nasz kawowy przystanek tym razem był w Firze - oprócz zmrożonego esencjonalnego kawowego naparu, zwieńczonego aksamitną mleczną pianą napawaliśmy się bogactwem krajobrazów: widokiem na morze, lokalną architekturę i ujmującą, potężną kaledrę. Pozostając przy smakowitych przyjemnościach nie sposób nie wspomnieć o zachwycie absolutnym, czyli santoryńskich orzeszkach w karmelu i sezamie. Nawet dla sezamowych sceptyków to prawdziwa miłość od pierwszego chrupnięcia!
i śnieżnobiałych domów. Żar lał się z nieba, dlatego pozwoliliśmy sobie na chwilę odpoczynku w lokalnej kawiarni. Jednym z naszych największych greckich odkryć kulinarnych było freddo cappucino, które namiętnie pijaliśmy
w trakcie naszej podróży. Nasz kawowy przystanek tym razem był w Firze - oprócz zmrożonego esencjonalnego kawowego naparu, zwieńczonego aksamitną mleczną pianą napawaliśmy się bogactwem krajobrazów: widokiem na morze, lokalną architekturę i ujmującą, potężną kaledrę. Pozostając przy smakowitych przyjemnościach nie sposób nie wspomnieć o zachwycie absolutnym, czyli santoryńskich orzeszkach w karmelu i sezamie. Nawet dla sezamowych sceptyków to prawdziwa miłość od pierwszego chrupnięcia!
**
Oglądając zdjęcia z Santorini można odnieść wrażenie, że to rajska kraina, w której czas płynie inaczej - czy jednak na pewno? Problemy ze sprawnym transportem, notoryczne przerwy w dostawie prądu, brak dostępu do specjalistycznej opieki medycznej, uzależnienie od dostaw żywności i wody pitnej drogą morską, całkowity brak opadów przez około 5 miesięcy w ciągu roku - poza rajskimi krajobrazami życie na Santorini ma też swoje minusy, których większość odwiedzających wyspę turystów nie jest świadomych.
Niepowtarzalność santoryńskich krajobrazów pozostaje jednak niepodważalna.
**
Myślę, że najwyższa już pora na ucztę dla oczu i zaproszenie na fotograficzną relację z Santorini.
















































